
Spis treści
Bakteria, która nieustannie zmienia swoje oblicze
Dur brzuszny pozostaje poważnym, choć często bagatelizowanym problemem zdrowia publicznego. Badania genetyczne szczepów bakterii z ostatnich lat ujawniły niepokojący trend — rozwój szczepów XDR, czyli extensively drug-resistant. To warianty, które nie reagują już nie tylko na klasyczne, najstarsze antybiotyki, ale także na te stosowane w leczeniu pierwszego i drugiego wyboru.
Oporność poszerza się wyjątkowo szybko. W Azji Południowej w ciągu dwóch dekad większość szczepów Salmonella typhi przestała reagować na chinolony. Rośnie również odporność na cefalosporyny. Jednocześnie pojawiły się mutacje osłabiające działanie azytromycyny — w praktyce ostatniego skutecznego doustnego leku. To oznacza, że możliwość leczenia ambulatoryjnego może wkrótce przestać istnieć.
Jak poważne jest zagrożenie?
Choć dur brzuszny nadal występuje głównie w regionach o utrudnionym dostępie do czystej wody i leczenia, jego nowe szczepy nie zatrzymują się na granicach państw. Od lat 90. potwierdzono prawie 200 przypadków zakażeń opornymi szczepami w krajach oddalonych o tysiące kilometrów — w Europie, Ameryce Północnej czy Afryce.
Tempo rozprzestrzeniania jest szczególnie niepokojące. Pierwszy szczep XDR wykryto w Pakistanie w 2016 roku, a już trzy lata później dominował on wśród wszystkich przypadków tej choroby w kraju. Współczesna mobilność — podróże, migracje, globalny handel — sprawia, że groźne mutacje mogą szybko dotrzeć także tam, gdzie dur brzuszny praktycznie nie występował od dekad.
Choroba, która nadal zabija
Dur brzuszny to nie tylko wysoka gorączka i osłabienie. Nieleczony może prowadzić do perforacji jelita, sepsy i śmierci nawet u 20 proc. chorych. W 2024 roku odnotowano ponad 13 milionów przypadków na całym świecie — liczba ta pokazuje, jak daleko jesteśmy od pełnej kontroli nad tą chorobą.
Odporność bakterii sprawia, że lekarze mają coraz mniej skutecznych narzędzi terapeutycznych. Jeśli mutacje łączą się z wariantami XDR, może dojść do sytuacji, w której jedynym sposobem leczenia będą leki podawane dożylnie, dostępne tylko w szpitalach — a to oznacza ogromne obciążenie służby zdrowia.
Najważniejsza broń w walce z tyfusem? Szczepienia
Eksperci są zgodni: w obliczu antybiotykooporności kluczowe stają się szczepienia. Nowoczesne szczepionki przeciwko tyfusowi są bezpieczne i skuteczne, a według szacunków mogłyby zapobiec nawet jednej trzeciej wszystkich przypadków w dużych miastach zagrożonych regionów.
Pakistan jako pierwszy wprowadził szczepienia przeciw tyfusowi do programu rutynowych szczepień dzieci, a kolejne kraje Azji i Afryki planują podobne działania. WHO dopuściła cztery preparaty, które stopniowo trafiają do najbardziej narażonych populacji. To jednak za mało — eksperci podkreślają, że w czasach globalnej mobilności szczepienia powinny być powszechniejsze, również poza krajami, w których choroba występuje najczęściej.
Czy świat jest przygotowany?
Antybiotykooporność to dziś jedno z największych wyzwań współczesnej medycyny. Polega na tym, że bakterie stopniowo uodparniają się na działanie leków, które przez lata skutecznie je zwalczały. Mutacje genetyczne i nadmierne, często niepotrzebne stosowanie antybiotyków sprawiają, że drobnoustroje uczą się "omijać" działanie terapii. W efekcie infekcje, które kiedyś można było wyleczyć w kilka dni, stają się coraz trudniejsze do opanowania i wymagają bardziej zaawansowanego leczenia szpitalnego.
Problem narasta globalnie, bo odporne bakterie rozprzestrzeniają się szybko — wraz z podróżami, migracją, handlem i kontaktami międzyludzkimi. Eksperci ostrzegają, że jeśli tempo narastania oporności się utrzyma, w przyszłości nawet rutynowe zabiegi czy drobne infekcje mogą stanowić poważne zagrożenie. Dlatego konieczne jest rozsądne stosowanie antybiotyków, inwestowanie w nowe leki i rozwijanie szczepionek, które potrafią zapobiec infekcjom, zanim te w ogóle się pojawią.
Co więcej, potrzebne są także inwestycje w nowe leki, bardziej dostępne programy szczepień i monitoring, który pozwoli szybko wykrywać kolejne mutacje.




