
Spis treści
Za materiał odpowiadał anonimowy dawca o numerze 7069 i pseudonimie "Kjeld", którego nasienie zawierało mutację genu TP53. Co to oznacza? Dawca sam mógł pozostawać zdrowy, ale jego potomstwo miało znacząco większą podatność na choroby nowotworowe. Niestety, u części dzieci nowotwory już wykryto – część z nich zmarła.
Za dystrybucję spermy odpowiadał jeden z największych banków na świecie – European Sperm Bank z Danii.
Jak do tego doszło?
Duński Urząd ds. Bezpieczeństwa Pacjentów potwierdził, że wada została wykryta dopiero w 2023 r. – wtedy bank zablokował dalszy obrót nasieniem. Dawca nie miał świadomości, że jest nosicielem mutacji. Śledztwo dziennikarzy wykazało, że materiał trafił do 67 klinik w 14 krajach Europy, a wykorzystywany był od 2006 aż do 2022 roku.
Przepisy istniały, ale zawiodła kontrola
W momencie oddawania nasienia (2005 r.) obowiązywał limit 25 dzieci na jednego dawcę w Danii. Jednak śledztwo wykazało, że Kjeld został biologicznym ojcem aż 99 dzieci tylko w swoim kraju. W 2013 r. przepisy zaostrzono – obecny limit to 12 dzieci na jednego dawcę.
Eksperci alarmują, że problem dotyczy nie tylko Danii. Europa nie ma wspólnego systemu kontroli, ani jednolitego limitu dzieci po jednym dawcy. Gdy materiał wyczerpał się w jednym kraju – mógł trafić do kolejnego, bez wymiany informacji między państwami.
Gdzie urodziły się dzieci?
Na podstawie informacji z klinik, urzędów i lekarzy ustalono, że dzieci w nasienia dawcy rodziły się między w Belgii (53 dzieci), Hiszpanii (35 dzieci), Islandii (4 dzieci) i w Niemczech (2 dzieci).
Materiały trafiły także do Polski, Irlandii, Albanii i Serbii, ale tam – według dostępnych danych – nie odnotowano urodzeń. Grecja odmówiła podania informacji, a odpowiedzi z kolejnych krajów nadal są oczekiwane.
Skala problemu może być jeszcze większa
Wcześniej naukowcy z grupy Genturis ostrzegali o 67 urodzonych dzieciach z możliwą mutacją TP53. Teraz wiadomo, że liczba dzieci jest niemal trzykrotnie większa. Europejskie media publiczne wspólnie z Europejską Unią Nadawców (EBU) udowodniły, że problem wymknął się spod kontroli systemu.
Co dalej? Poszukiwania mogą potrwać latami
Naukowcy i służby zdrowia stoją przed ogromnym zadaniem – odnalezieniem wszystkich dzieci poczętych z wadliwego materiału. To konieczne, by zapewnić im badania, kontrolę medyczną i możliwość wczesnego wykrywania chorób.




