Rak płuca staje się chorobą przewlekłą? Nowe terapie i przełom w leczeniu już od lipca 2025

Ten tekst przeczytasz w 8 minut
Jeszcze dekadę temu zaawansowany rak płuca był niemal wyrokiem. Dziś dzięki nowoczesnej diagnostyce i innowacyjnym terapiom pacjenci żyją nawet ponad 46 miesięcy z chorobą rozsianą. Od 1 lipca 2025 roku w Polsce wchodzą nowe schematy leczenia, ale eksperci ostrzegają – bez szybkiej diagnostyki i koordynowanej opieki przełom może pozostać tylko na papierze.
rak płuca nowotwory immunoterapia diagnostyka molekularna ozymertynib lung cancer units terapie celowane onkologia zdrowie nowoczesne leczenie płynna biopsja refundacja leków rak nie drobnokomórkowy rak drobnokomórkowy system ochrony zdrowia
Rak płuca staje się chorobą przewlekłą? Nowe terapie i przełom w leczeniu już od lipca 2025
Shutterstock

Nowa era w leczeniu raka płuca: co zmienia się od lipca 2025?

- 46 miesięcy leczenia w stadium rozsiewu raka płuca – to coś, co jeszcze dekadę temu było nie do pomyślenia – mówił prof. Dariusz M. Kowalski podczas konferencji „Nowoczesna diagnostyka i innowacyjne terapie w raku płuca – gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?”, zorganizowanej przez Fundację TO SIĘ LECZY. Choroba, która przez lata oznaczała niemal pewną śmierć, dziś u części pacjentów staje się schorzeniem przewlekłym. Ale warunek jest jeden – trzeba działać szybko i precyzyjnie. Eksperci zgodnie przyznali: jesteśmy na ostatniej prostej do wprowadzenia w Polsce sieci Lung Cancer Units, ale by przeskoczyć na wyższy poziom opieki, trzeba uporządkować diagnostykę i lepiej wykorzystać dostępne już dziś terapie.

Leczenie raka płuca w Polsce jeszcze nigdy nie miało takiego potencjału jak obecnie. W programie lekowym B6 dostępnych jest już 13 różnych technologii, a od 1 lipca 2025 roku dołączyły kolejne – m.in. terapie okołooperacyjne z wykorzystaniem pembrolizumabu oraz nowe schematy leczenia ozymertynibem. To krok w stronę leczenia radykalnego, z intencją trwałego wyleczenia, nie tylko spowolnienia choroby. Ale postęp ten nie będzie miał realnego znaczenia bez sprawnie działającej diagnostyki molekularnej, właściwej kwalifikacji chorych i dostępu do ośrodków, które oferują pełne spektrum leczenia.

–  W Polsce nadal około połowy chorych rozpoznaje się w stadium uogólnionym. U części z nich proces diagnostyczny trwał tak długo, że przestają być kandydatami do jakiegokolwiek leczenia przeciwnowotworowego – podkreślał prof. Maciej Krzakowski, krajowy konsultant w dziedzinie onkologii klinicznej. Zauważalne są jednak pozytywne zmiany. –  Zwiększa się w Polsce odsetek chorych kwalifikowanych do resekcji miąższu płucnego – średnio to już 21,5%. To efekt lepszej koordynacji diagnostyki i powstawania zalążków ośrodków kompetencji – dodał profesor.

Diagnostyka molekularna – najważniejszy krok przed leczeniem

Nowoczesne leczenie zaczyna się od trafnej i szybkiej diagnozy. Niestety, w Polsce ścieżka diagnostyczna pacjenta z podejrzeniem raka płuca często jest zbyt długa, a przez to – nieskuteczna.

– Czas ma znaczenie – a my go tracimy – mówiła Aleksandra Wilk, dyrektorka Sekcji Raka Płuca Fundacji TO SIĘ LECZY. – Pacjenci czekają tygodniami na badania obrazowe, a potem kolejne tygodnie na ich opis. Kiedy trafiają do specjalisty, trzeba zaczynać wszystko od nowa, bo tomografia sprzed 28 dni przestaje być aktualna. I tak tracimy miesiące, które mogłyby dać szansę na leczenie.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Dr Andrzej Tysarowski, kierownik Zakładu Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów w Narodowym Instytucie Onkologii, wskazywał, że największym problemem jest brak zintegrowanych systemów i odpowiednich ścieżek w mniejszych ośrodkach. – W dużych jednostkach wszystko jest pod jednym dachem – od kliniki po laboratorium genetyczne. Ale w mniejszych placówkach materiał potrafi „wędrować” między ośrodkami tygodniami. A chory nie ma tego czasu – tłumaczył. – Proste rozwiązania, jak wystawienie jednoczasowego skierowania na badanie patomorfologiczne i genetyczne, pozwalają oszczędzić wiele dni. Dziś zbyt często zlecenie na badania genetyczne wystawiane jest dopiero po otrzymaniu rozpoznania – a wtedy czas już działa przeciwko nam.

Równie ważna jest jakość i zakres wykonywanych badań. Choć technologia NGS (sekwencjonowania nowej generacji) pozwala w jednej analizie wykryć szerokie spektrum zmian genetycznych, w wielu ośrodkach nadal stosuje się ograniczone testy jednogenowe. – To powoduje, że część pacjentów trafia do leczenia bez pełnej diagnostyki molekularnej. Tymczasem nowoczesna onkologia wymaga precyzji. Musimy wiedzieć, z jakim nowotworem mamy do czynienia i jakie ma cechy genetyczne, by dobrać skuteczną terapię – mówił dr Tysarowski. Dodatkowym problemem jest brak finansowania badań z tzw. płynnej biopsji, czyli analiz materiału pozyskiwanego z krwi. – To ogromna szansa dla pacjentów, u których nie starcza materiału lub jest on niediagnostyczny, a takich przypadków jest nawet 30% – zaznaczył dr Tysarowski. Płynna biopsja to jednak nie tylko rozwiązanie „na start”, ale także narzędzie do monitorowania leczenia i identyfikacji nabytych mechanizmów oporności. – Nowoczesne terapie – np. inhibitory EGFR, ALK czy NTRK – w pewnym momencie przestają działać, bo pojawiają się mutacje opornościowe. Dzięki płynnej biopsji można je szybko wykryć i zmienić strategię leczenia zanim choroba wymknie się spod kontroli – tłumaczył.

Prof. Maciej Krzakowski podkreślał, że kluczowa jest organizacja: – W naszym ośrodku skierowania na wszystkie konieczne badania – patomorfologiczne, molekularne i PD-L1 – wystawiane są od razu. To powinien być standard we wszystkich placówkach, które chcą leczyć raka płuca zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Tymczasem w wielu szpitalach brakuje nie tylko integracji ścieżek, ale i możliwości finansowania badań. Oznaczenie PD-L1 – kluczowe dla kwalifikacji do immunoterapii – jest refundowane tylko w ośrodkach posiadających akredytację w ramach zakończonego pilotażu. Pozostałe muszą finansować badanie we własnym zakresie lub go nie wykonują, ograniczając dostęp do leczenia.

–  46 miesięcy leczenia w stadium rozsiewu raka płuca – to coś, co jeszcze dekadę temu było nie do pomyślenia – mówił prof. Dariusz M. Kowalski, sekretarz generalny Polskiej Grupy Raka Płuca prezentując dane z badań nad lekami ukierunkowanymi molekularnie. –  W ostatnim czasie pojawiły się nowe implementacje do leczenia radykalnego, w tym ozymertynib, a więc przykład terapii dla bardzo małych populacji chorych, którzy jednak odnoszą z niej szczególne korzyści. Redukcja ryzyka nawrotu choroby sięga nawet 80–90%. Widzimy spektakularne efekty, ale jednocześnie zbyt wielu pacjentów nie może z nich skorzystać. To właśnie te niezaspokojone potrzeby są dziś największym wyzwaniem klinicznym.

Terapie celowane i immunoterapia: szansa na trwałe wyleczenie

W programie lekowym B.6 dostępnych jest obecnie kilkanaście nowoczesnych terapii celowanych. Obejmują one m.in. inhibitory kinazy tyrozynowej dla określonych mutacji – EGFR, ALK, ROS1, NTRK czy KRAS – a także terapie okołooperacyjne dla pacjentów po resekcji guza. Ale lista oczekiwań jest znacznie dłuższa. –  Od ośmiu lat w Polsce nie mamy refundacji leczenia dla pacjentów z mutacją BRAF V600E. To zaledwie 2% chorych, ale ich czas odpowiedzi na leczenie liczony jest w latach – 30 miesięcy bez progresji w I linii, ponad 50% przeżyć 3-letnich. To musi robić wrażenie – zaznaczał prof. Kowalski, odnosząc się do wyników terapii skojarzonej enkorafenibem i binimetynibem, ocenianej m.in. w badaniu PHAROS.

Eksperci z niecierpliwością wyczekują też dostępu do świetnie znanego im już ozymertynibu we wcześniejszym stadium zaawansowania. – Trzeba również powiedzieć o badaniu LAURA i leczeniu na które czekamy i które, mam nadzieję, będzie lada chwila dostępne. Ozymertynib można bowiem zastosować po radykalnym leczeniu. W tym przypadku należy zwrócić uwagę na 8-krotną różnicę czasu wolnego od progresji i 5-krotną różnicę w odsetku przeżyć 24-miesięcznych w porównaniu do metod stosowanych do tej pory – podkreślił prof. Kowalski.

Szczególną nadzieję środowiska onkologów budzi amiwantamab – przeciwciało bispecyficzne, które wykazuje skuteczność w trzech sytuacjach klinicznych: u pacjentów z mutacjami w eksonie 20 genu EGFR, w terapii po progresji po ozymertynibie oraz w połączeniu z inhibitorem lazertynibem jako leczenie pierwszej linii. – Wskazania są różne, ale wspólny mianownik to realna poprawa przeżyć – i to statystycznie istotna. To nie kosmetyka. To możliwość uzyskania nawet 56% przeżyć 3-letnich – mówił profesor Kowalski.

Na liście leków, które powinny jak najszybciej trafić do refundacji, według ekspertów, są też terapie dla pacjentów z rearanżacjami RET (np. selperkatynib), mutacjami MET (kapmatynib, tepotynib) oraz zaburzeniami HER2 (trastuzumab derukstekan).

– Już od dawna mamy opcję konsolidacji radiochemioterapii radykalnej u chorych na miejscowo zaawansowane nowotwory. Myślę, że w niedługim czasie będzie to dotyczyło również raka drobnokomórkowego. Mamy silne i wiarygodne dowody na to, że można poprawić indeks terapeutyczny dzięki immunoterapii konsolidującej – pod jednym warunkiem. Podstawą jest prawidłowe leczenie miejscowe – prof. Maciej Krzakowski odniósł się do zastosowania durwalumabu w badania ADRIATIC, którego wyniki są bardzo obiecujące dla pacjentów z wczesnym rakiem drobnokomórkowym.

Wnioski, które nigdy nie powstały

Czasem przeszkodą w dostępie nie jest brak decyzji refundacyjnej – a... brak wniosku refundacyjnego. – Mamy do czynienia z sytuacjami, gdy firmy nie składają wniosków, bo populacja jest zbyt mała, by to było opłacalne. Korzystają z możliwości RDTL – czyli ratunkowego dostępu do terapii lekowych – i nie idą dalej – mówił Mateusz Oczkowski, z-ca Kierownika Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w Ministerstwie Zdrowia.

To z kolei rodzi pytanie: ilu pacjentów faktycznie ma szansę na RDTL? I czy – gdy taka terapia pojawia się dopiero po wyczerpaniu standardowych opcji – pacjent nadal jest w stanie z niej skorzystać? –  RDTL miał być pomostem, a często staje się ślepą uliczką. Potrzebujemy jego ucywilizowania – tak, aby stał się mechanizmem wyrównującym szanse, a nie selekcją dla najsilniejszych, najbardziej zorientowanych lub najlepiej umocowanych pacjentów – zaznaczył Oczkowski. –  Czas najwyższy, by przekształcić go w system dostępny dla każdego, kto spełnia wskazania medyczne, a nie tylko dla tych, którzy mają szczęście doświadczyć dobrej woli lub organizacyjnej sprawności ośrodka.

Prof. Maciej Krzakowski dodał, że wiele zależy od samego świadczeniodawcy. –  To lekarz powinien myśleć o RDTL już w momencie diagnozy – a nie wtedy, gdy pacjent nie ma już siły na kontynuację leczenia.

Immunoterapia już od kilku lat rewolucjonizuje leczenie niedrobnokomórkowego raka płuca, nie tylko w przypadkach zaawansowanych, ale także w leczeniu radykalnym. Dzięki nowym wskazaniom refundacyjnym, od lipca 2025 roku możliwe będzie również stosowanie immunoterapii w skojarzeniu z chemioterapią przed zabiegiem operacyjnym oraz jej kontynuacja po operacji, czyli w leczeniu okołooperacyjnym (kanapkowym). –  To źródło kolejnej rewolucji – możemy dziś skutecznie walczyć o wyleczenie u coraz większej grupy pacjentów – mówiła prof. Ewa Kalinka, Kierownik Kliniki Onkologii, ICZMP w Łodzi. –  Ale warunkiem koniecznym jest bardzo dobra diagnostyka, obejmująca zarówno ekspresję PD-L1, jak i wyniki badań molekularnych. Nie możemy przegapić żadnej szansy, dlatego każde opóźnienie czy błąd w diagnostyce przekłada się na ryzyko utraty możliwości leczenia radykalnego.

Immunoterapia ma też swoje wyzwania organizacyjne – by móc ją zastosować zgodnie z zaleceniami, pacjent musi zostać zakwalifikowany odpowiednio wcześnie i mieć zapewniony dostęp do koordynowanego leczenia. Jak podkreślano w dyskusji, zbyt wielu pacjentów nadal trafia do torakochirurgii bez wcześniejszej kwalifikacji do leczenia okołooperacyjnego. –  LCU, czyli Lung Cancer Units, powinny pełnić funkcję planującą – to one powinny ustalać indywidualną ścieżkę leczenia każdego pacjenta, niezależnie od tego, gdzie ta ścieżka będzie realizowana – mówiła prof. Kalinka. –  Nie chodzi tylko o możliwość operacji, ale o to, by nie przegapić terapii, które zwiększają szansę na przeżycie i trwałe wyleczenie.

–  To naprawdę ostatnia prosta. Choć – jak wiemy – w lekkoatletyce ostatnia prosta może mieć i 30, i 80 metrów – żartował prof. Maciej Krzakowski, odnosząc się do prac nad wdrożeniem w Polsce sieci Lung Cancer Units. Ale nie ukrywał powagi sytuacji – Wszystko wskazuje na to, że po latach analiz, uzgodnień i rekomendacji, jesteśmy blisko uruchomienia nowego modelu kompleksowej opieki nad pacjentami z rakiem płuca.

Spotkanie w Ministerstwie Zdrowia

W czerwcu w Ministerstwie Zdrowia odbyło się spotkanie czterech konsultantów krajowych z przedstawicielami Departamentu Lecznictwa. Uzgodniono zmiany formalne w wymaganiach dla LCU – doprecyzowano warianty strukturalne, uwzględniono możliwość realizowania badań przesiewowych we współpracy konsorcyjnej, dodano okres przejściowy na osiągnięcie wymaganych wskaźników. –  Zaprojektowano realny system, w którym liczy się nie tylko struktura, ale faktyczna jakość opieki – podkreślał prof. Krzakowski. Założenie jest jasne: LCU to nie tylko miejsce leczenia, ale ośrodek kompetencyjny, który planuje i koordynuje cały proces diagnostyczno-terapeutyczny. –  Chodzi o to, by pacjent miał zapewnioną całość postępowania – od szybkiej diagnostyki, przez odpowiednio zaplanowaną terapię, aż po rehabilitację i wsparcie dietetyczne – mówił konsultant krajowy.

Koordynacja jest tu słowem kluczem. –Koordynator to nie „miły pomocnik lekarza”, ale kluczowa postać systemu, która powinna mieć jasno zdefiniowane kompetencje i realny wpływ na przebieg ścieżki pacjenta – apelowała Aleksandra Wilk. –  To osoby, które łączą świat medycyny i administracji, a bez nich nawet najlepsze rozwiązania organizacyjne nie będą działać.

Równie istotne jest zapewnienie równego dostępu do nowoczesnej diagnostyki, szczególnie molekularnej. –  LCU powinny oferować badania NGS i diagnostykę z płynnej biopsji – nie tylko teoretycznie, ale faktycznie. Jeśli nie ma materiału tkankowego, to właśnie te techniki pozwalają wykryć mutacje i dobrać skuteczne leczenie – mówił dr Andrzej Tysarowski.

Czy system jest gotowy na start? Zdaniem prof. Krzakowskiego – tak. W Polsce działają 22 ośrodki torakochirurgii spełniające kryteria, 38 ośrodków pulmonologii i ponad 25 onkologicznych – to wystarczająca baza, pod warunkiem zawarcia konsorcyjnych porozumień i spełnienia wymogów operacyjnych. –  Musimy skończyć z chałupnictwem, bo w raku płuca nie ma czasu na improwizację – podsumował prof. Krzakowski. –  Struktury są, wiedza jest, leki są – teraz czas, by zbudować system, który to wszystko połączy.

Źródło:

Fundacja TO SIĘ LECZY

©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję.
Zapisz się na newsletter
Chcesz wiedzieć jak dbać o swoje zdrowie? Chcesz uniknąć błędów żywieniowych? Być na czasie z najnowszymi zmianami w przepisach prawa medycznego, farmaceutycznego i praw pacjenta? Zapisz się na nasz newsletter i otrzymuj rzetelne informacje prosto na swoją skrzynkę.
Zaznacz wymagane zgody
loading
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji kliknij tutaj.
success

Potwierdź zapis

Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.

failure

Coś poszło nie tak

Newsletter
Drukuj
Skopiuj link