
Spis treści
Joanna Górska przez wiele lat była prezenterką Polsat News. W 2017 roku zniknęła z wizji. Okazało się wówczas, że choruje na nowotwór piersi. Dziennikarka pracująca obecnie w TVP odważyła się nie tylko głośno mówić o swojej chorobie, ale w sieci pokazywała swoje zdjęcia bez włosów. Gdy wróciła do pracy nie wstydziła się również pokazać na wizji z bardzo krótkimi włosami, które dopiero co odrastały po chemioterapii.
Joanna Górska miała raka. Taką terapię przeszła
Joanna Górska miała podczas swojej terapii cztery wlewy "czerwonej chemii", dwanaście Paklitakselu oraz osiem Carboplatyny. Przeszła również operację oszczędzającą i 25 razy była naświetlana w czasie radioterapii.
Głośny przypadek internetowego "uzdrawiacza"
Tym razem na swoim Instagramie Joanna Górska zamieściła post, w którym zwróciła uwagę na popularność internetowych "uzdrawiaczy". Nawiązała do głośnego artykułu Michała Janczury na temat Oskara Dorosza. To naturopata, który przez internet postawił diagnozę pani Ewie. Stwierdził, że jej nowotwór jest niegroźny. Tymczasem lekarze postawili diagnozę, z której wynikało, że w jej przypadku "ryzyko złośliwego nowotworu wynosi od 50 do 95 proc.".
Pani Ewa leczyła się zgodnie z jego wytycznymi. Niestety terapia nie przyniosła efektu i kobieta zmarła. Joanna Górska wyznała, że kiedy tylko publicznie opowiedziała o swojej chorobie, dostała mnóstwo wiadomości z ofertami terapii, które "miały jej pomóc".
Joanna Górska przestrzega przed "szarlatanami"
To nie są żarty, to jest kwestia życia i śmierci. (....) Lekarz powie "są duże szanse na wyleczenie", przy złośliwym nowotworze nie da "100 proc. pewności", a szarlatan przekonuje "wyleczę cię" - napisała dziennikarka.
Joanna Górska dodała, że rozumie obawy przed terapią onkologiczną oraz strach, bo sama musiała się z tym mierzyć. Bałam się. Szukałam rozwiązań. Wszędzie. Ale znachorom mówiłam nie. Kiedy się "ujawniłam" pisali do mnie sami albo ich asystenci i sekretarki - proponowali cuda. To prawdziwa machina - napisała.
Joanna Górska o leczeniu raka. Tylko w to wierzy
Zwróciła również uwagę na to, że w sieci nie brakuje pseudolekarzy, którzy doskonale są wyćwiczeni w tym, jak "pisać i jak rozmawiać ze stojącym nad przepaścią pacjentem".
Ufałam i ufam tylko medycynie akademickiej. Popieram całą ZDROWĄ sobą. Nie dajmy się oszukać. Leczenie onkologiczne to nie spacerek, ale da się to przejść - stwierdziła w swoim wpisie.