
Spis treści
Pandemiczne zdjęcia karetek z pacjentami, oczekujących na szpitalnych podjazdach uświadomiły wielu z nas, jak może wyglądać niewydolność systemu ochrony zdrowia. Jednak załamanie systemu wcale nie musi być spektakularne, bo zdaniem prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej od lat obserwujemy to, jak się sypie. Jak powiedział w rozmowie z Money.pl prezes NIL Łukasz Jankowski „jedziemy na tym samym wózku co pacjenci”.
Już w 2026 roku system ochrony zdrowia ma stać się niewydolny. Co to konkretnie znaczy?
Od 20 lat w Polsce głośno mówi się o tym, że system składkowy jest niewystarczający, nie da się pokryć wydatków związanych z leczeniem z samej tylko składki zdrowotnej, która przez długi czas wynosiła 4,6% PKB. Przyjęta przez PIS ustawa nakładowa zwiększyła finansowanie systemu zdrowia, wprowadzono system mieszany (zależny od dotacji ministra finansów) jednak dziś te środki to za mało.
Końcówka roku pokazała, że część planowych zabiegów w szpitalach przenosi się na przyszły rok. Niektóre placówki z obawy przed tym, że NFZ nie zapłaci za operacje, wolały ograniczyć część zabiegów operacyjnych, a Rzecznik Naczelnej Rady Lekarskiej Jakub Kosikowski alarmował, że do samorządu lekarskiego napływają informacje o szpitalach, które przestały przyjmować nowych pacjentów.
Z oczywistych względów sytuacja odbiła się szerokim echem wśród pacjentów, którzy zaczęli zadawać pytania o to, czy w systemie ochrony zdrowia naprawdę jest tak źle i jak bardzo. Czy otrzymają pomoc, gdy ta będzie im potrzebna? Zdaniem prezesa NIL Łukasza Jankowskiego załamanie systemu nie oznacza wcale zamknięcia szpitali ani tego, że w Polsce nie będzie komu leczyć, bo lekarze wyjadą za granicę, gdzie płace są wyższe. Jednak już w 2026 roku niewydolność systemu ma być pełna.
Wszystkim nam, obywatelom, wydaje się, że system się rozsypie wtedy, kiedy szpitale się zamkną, światło się zgasi i lekarze wyjadą z Polski. A to tak nie jest (...) Natomiast jesteśmy również w trudnej sytuacji wtedy, kiedy jest kryzys całego systemu – jedziemy na tym samym wózku co pacjenci. Dzisiaj występują sytuacje, w których lekarze chcą operować, mogą operować, ale na przykład skończyły się limity i szpital nie ma na to pieniędzy
- mówił w rozmowie z Money.pl prezes NIL Łukasz Jankowski.
„Nie ma dzisiaj w Polsce lekarzy, którzy są biedni lub przymierają głodem”
Sporo emocji wśród pacjentów wzbudza także kwestia wynagradzania lekarzy. Obietnice podwyżek, w odniesieniu do pojawiających się w mediach ogłoszeń o wakatach i proponowanych zarobkach rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie sprawiają, że ci, którzy na wizytę u specjalisty w ramach NFZ oczekują miesiącami, nie są przekonani, czy pieniądze w systemie ochrony zdrowia wydatkowane są w sposób uzasadniony.
Choć mitem jest twierdzenie, że każdego lekarza stać na auto klasy premium, a o jego zarobkach wielu może tylko pomarzyć faktem jest, że rozwarstwienie w wynagrodzeniach jest ogromne.
Nierzadko lekarz pracujący w szpitalu, leczący pacjentów z wielochorobowością zarabia wg płacy minimalnej, podczas gdy inny medyk wynagradzany jest od procedury, miesięcznie na jego konto może wpłynąć nawet 80 tys. zł.
Mediana wynagrodzeń lekarzy wynosi obecnie 24 tys. zł brutto.
Na co muszą przygotować się pacjenci?
Czy to, że system już „pada” oznacza, że w 2026 roku nie dostaniemy się do internisty, a lekarz POZ nie pomoże, gdy pojawią się problemy z nadciśnieniem? Nie, jednak zdaniem szefa Naczelnej Izby Lekarskiej warto, byśmy zadbali o swoje zdrowie jak najszybciej na tyle, na ile jesteśmy w stanie. Może się okazać, że kolejki wydłużą się jeszcze bardziej, a terminy na zabieg czy planową operację będą jeszcze odleglejsze.
To nie jest tak, że nie przyjmie nas lekarz POZ i nie pomoże nam w kaszlu, katarze, infekcji czy nadciśnieniu, ale z pewnością – jeżeli będziemy wymagać jakiejś bardziej skomplikowanej, planowej procedury – to system wymusi na nas dłuższy czas oczekiwania. W związku z tym będziemy coraz bardziej chorym społeczeństwem. Będziemy zaciągać jeszcze dłuższy dług zdrowotny, co w konsekwencji sprawi, że za zdrowie będziemy musieli zapłacić jeszcze więcej
- tłumaczy dr Łukasz Jankowski.
Choć szef NIL nie chce straszyć i zapewnia, że robi wszystko, by zapobiec katastrofie, „zderzenie ze ścianą” jest nieuniknione. System ochrony zdrowia już teraz jest w trudnej sytuacji finansowej, w przyszłym roku najpewniej będzie ona jeszcze trudniejsza.



